Prawdopodobnie nie raz w życiu usłyszałeś coś negatywnego na temat swojego zdrowia. Większość moich pacjentów opowiada, że kiedy usłyszeli swoją diagnozę, od razu poczuli się gorzej. Całość pogarsza znacznie okraszenie całości suchym stwierdzeniem „Da się z tym jakoś żyć” albo „Cóż, ma pani kręgosłup jak dziewięćdziesięciolatka”. Sam za dziecka usłyszałem pierwsze z wymienionych, kiedy stwierdzono u mnie astmę. Poczułem się, jakbym stał już nad grobem.
To, że czujemy się kiepsko zarówno psychicznie jak i fizycznie po usłyszeniu takiej diagnozy, to tak zwany efekt nocebo, przeciwieństwo znacznie popularniejszego efektu placebo. Sami nie lubimy dostawać złych wiadomości, choć czasami jest to nieuniknione. Na pewno jednak umiejętny dobór słów, wsparcie psychiczne i pozytywne, otwarte nastawienie klinicysty sprawia, że efekt ten można zminimalizować. Jeśli myślisz, że to nic takiego i samemu straszysz swoich pacjentów pokazując sekwestry, diagramy przeciążenia krążków międzykręgowych czy choćby wróżąc przyszłość z krzywym kręgosłupem, polecam Ci przyjrzeć się jednemu ważnemu badaniu. Nie dotyczy fizjoterapii, ale efekt nocebo jest potężnym ciosem w każdym przypadku.
W Szwecji w latach 1991 do 2006 zbadano losy pół miliona osób, które otrzymały diagnozę nowotworu. Okazuje się, że w stosunku do osób zdrowych miały aż 16 razy większą szansę na popełnienie samobójstwa oraz prawie 27 razy większą szansę na wystąpienie incydentu sercowo-naczyniowego! Następnym razem, zanim rzucić jako pewnik jakąś słabą wiadomość, przemyśl dobrze, jak i czy w ogóle powinieneś coś powiedzieć. Negatywne wiadomości mogą nieść za sobą fatalne konsekwencje, a bardzo często okazuje się, że są zupełnie nietrafne i przekoloryzowane.
Daje do myślenia, prawda?
Pozdrawiam,
Maciek
Źródło: Fang F., Katja F, Murray M, et al. Suicide and Cardiovascular Death after a Cancer Diagnosis. Engl J Med 2012; 366:1310-1318April 5, 2012DOI: 10.1056/NEJMoa1110307